Chociaż CD Projekt nie jest jedynym, dużym polskim studiem tworzącym gry, to jest tym największym i jego kondycja widocznie wpływa na kondycje całej branży. Było to widoczne zwłaszcza w 2021 roku.
Mijający rok powinien być dla CD Projektu okresem zbierania oklasków za „Cyberpunka 2077” i pracą nad dodatkami do gry, z których co najmniej jeden powinien zostać udostępniony graczom i wygenerować kolejną falę przychodu. Zamiast tego polskie studio zmaga się z krytyką graczy, pozwem amerykańskich inwestorów i naprawianiem błędów.
- Środowisko twórców gier w Polsce funkcjonuje w rzeczywistości dotkniętej efektem postcyberpunkowym – mówi w rozmowie z „Wprost” Tadeusz Zieliński, dyrektor pionu game development w Red Square Games. – Branża dostała w twarz. Wcześniej każdy zapowiedziany projekt zdobywał finansowanie, a akcje spółek na giełdzie rosły niezależnie od rezultatów. Teraz widocznie się to zmieniło. Ale jest też pozytywna strona, bo inwestorzy są uważniejsi, a producenci przykładają większą wagę do tego, co wypuszczają w świat.
W 2021 nie zobaczyliśmy żadnej polskiej gry AAA (o największym budżecie na produkcję i promocję). Zapowiadany na ten rok „Dyling Light 2” studia Techland, który znajduje się w tej kategorii, został przesunięty na 2022 rok. To m.in. skutek przejścia w tryb home office w czasie pandemii jeszcze na początku 2020 roku. Największe studia musiały w tym czasie dostosować swoją infrastrukturę do pracy zdalnej, co spowodowało opóźnienia. Dodatkowo sam proces tworzenia gier wydłużył się, choćby przez konieczność organizowania spotkań online zamiast fizycznych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.