Nie będę się kolejny dzień rozpisywał o planach inwestycji infrastrukturalnych i innych wydatków fiskalnych zaproponowanych przez prezydenta Bidena i podsumuję tylko, że pod dużym znakiem zapytania stoi to, ile uda się faktycznie zrealizować. Na razie jednak rynki są w trybie odbudowy optymizmu po burzliwym zamknięciu kwartału i każdy pretekst do reaktywacji hossy jest dobry. Na pewno łatwiej jest indeksom na Wall Street piąć się wyżej, gdyż z pakietem czy bez realizowane już przyspieszenie ożywienia i otwieranie gospodarki przemawia za kupowaniem akcji.
Mniej jestem przekonany do ścigania proryzykownych ruchów na FX, głównie sprzedawania dolara. Bardziej skłaniam się ku opinii, że o zmianach cen wciąż decydują przepływy domykające pozycje po ostatniej fali awersji do ryzyka, a przed świątecznym długim weekendem. Przed nami obchody chrześcijańskiego święta z uczestnictwem w nabożeństwach i rodzinnymi zgromadzeniami. Pozwolę sobie na zachowanie sceptycyzmu wobec tezy, że problemy trzeciej fali już nie wrócą.
W Wielki Piątek co niektóre rynki są już zamknięte, toteż płynność systematycznie się obniża, a jeszcze przyjdzie się zmierzyć z raportem z rynku pracy USA. Konsensus rynkowy zakłada wyraźny wzrost zatrudnienia w sektorze pozarolniczym w marcu - o 660 tys. nowych miejsc po 379 tys. w lutym. Stopa bezrobocia ma spaść do 6 proc. – najniżej od czasu pandemii. Marzec ma zapoczątkować okres systematycznej odbudowy miejsc pracy wraz z otwieraniem gospodarki po ostatniej fali zachorowań i przy wsparciu polityki fiskalnej.
Duża aktywność gospodarcza
Aktywność gospodarcza jest silna, co wczoraj potwierdził indeks ISM dla przemysłu wzrastając do 64,7 (prog. 61,5, poprz. 60,8). Co istotne subindeks zatrudnienia na 59,6 znalazł się najwyżej od 2018 r. Nawet jeśli wczorajsze dane o nowych wnioskach o zasiłek dla bezrobotnych za poprzedni tydzień rozczarowały (wzrost do 719 tys., prog. 675 tys.), to ten tydzień nie był brany pod uwagę przy kalkulowaniu raportu NFP. Oczekiwania przed dzisiejszym odczytem są ustawione wysoko, co automatycznie zwiększa wrażliwość na słaby odczyt. Paradoksalnie duże odchylenia niezależnie, w którą stronę powinny być pozytywne dla USD.
Albo dane wyraźnie rozczarują i awersja do ryzyka spowoduje wycofane kapitału w stronę bezpiecznego dolara. Albo dane będą wyraźnie mocne, podkreślając wyjątkowość ożywienia w USA i skok rentowności obligacji da wsparcie walucie. Pozostaje wąski zakres dla odczytów zbliżonych do prognoz lub nieco wyższych, który dla FX okaże się neutralny i pozwoli na podtrzymanie umiarkowanego optymizmu, z jakim wchodzimy w dzisiejszą sesję.
Złoty się unormował
Wycena złotego „normalnieje” i dziś rano EUR/PLN schodzi pod 4,58. Pomagają czynniki wymienione w pierwszej części komentarza. Innymi słowy, wątpię, aby nagle diametralnie odmieniło się postrzeganie złotego, czy innych walut rynków wschodzących. Wystarczy dodać, że wczoraj Ministerstwo Zdrowia poinformowało o nowym rekordzie w liczbie potwierdzonych zachorowań (35 251). Pozostaję przy zdaniu, że poziomy EUR/PLN powyżej 4,60 nie powinny być nowym, trwałym porządkiem, a są przejściową anomalią wynikłą z nagromadzenia negatywnych czynników. Niestety te czynniki (trzecia fala, wyrok SN w sprawie ustawy frankowej) jeszcze o sobie przypomną w najbliższych dniach.
Czytaj też:
Podwyżki podatków w USA przez następne 15 lat i koronawirus. Inwestorzy nie są zachwyceni